EN

5.07.1983 Wersja do druku

Uroki wariactwa

Gdzież te czasy, kiedy zma­gający się z całym światem poeta, wznosił się nieludzkim wysiłkiem w rejony nadwraż­liwości, by wylądować w koń­cu w zakładzie dla obłąka­nych. Dziś, poeci urzędują, przedstawiają pozycje w re­pertuarze, grają w "sześćdzie­siąt sześć" dojeżdżając na po­płatne posady - stabilizują się cieleśnie, a myśl...? Już "nie ulata" wysoko, już nie brzmi w wysokich rejestrach, już się koślawi i z trudem si­li na esprit, będący w dodat­ku tylko grzechotaniem dawno przebrzmiałych fraz. Cóż po­cząć, nie ma już obłąkanych poetów, wyginęli i trzeba ich szukać aż tam, gdzie realia są kreowane mniej lub więcej do­wolnie, w relatywnej rzeczy­wistości sceny teatralnej. Zre­sztą może to i dobrze, że tylko tam azyl znaleźli. Kto dziś w czasach alkoholowej nietole­rancji zareagował by sympaty­cznie na podpitego poetę im­prowizującego poemata nad kieliszkiem mocnego trunku, podlegającego obostrzeniom ust

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Uroki wariactwa

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Krakowska nr 156

Autor:

Krzysztof Głomb

Data:

05.07.1983