"Łucja z Lammermooru" w reż. Anette Leistenschneider w Operze Wrocławskiej. Pisze Józef Kański w Ruchu Muzycznym.
Jakkolwiek historycy za przełomowe osiągnięcie w obfitym dorobku Gaetana Donizettiego - za pierwsze świadczące o jego wielkości - uznali wystawioną w 1830 roku w mediolańskim Teatro Carcano Annę Bolenę, to jednak najświetniejszym jego arcydziełem stała się późniejsza o pięć lat "Łucja z Lammermooru". Do dnia dzisiejszego nie zeszła z repertuaru czołowych teatrów, cieszyła się też wielkim powodzeniem w naszym kraju, poczynając od warszawskiej premiery w roku 1843, a dziarska melodia weselnego chóru z II aktu tej opery weszła nawet między lud, śpiewana ze zmienionym tekstem jako Marsz Mierosiawskiego. Jedyną przeszkodą w obecności tej opery na niektórych scenach bywa brak odpowiedniej klasy wykonawców zdolnych sprostać trudnościom spiętrzonym w solowych partiach. Tym bardziej dziwić może fakt, że w Operze Wrocławskiej wystawiono "Łucję z Lammermooru" po II wojnie światowej tylko raz, w roku 1957 roku i po trzech latach przerwy wznowiono ten s