EN

10.06.2010 Wersja do druku

Umrę na serce

- Teraz w naszym kraju nastała era braku profesjonalistów. Jest dużo bylejakości. Tak nie powinno być. Amator i zawodowiec to dwie różne rzeczy. Niestety w Polsce nie ma żadnego związku, który dbałby o nasze prawa, tak jak to jest w Stanach Zjednoczonych czy Anglii. U nas wciąż jest wolna amerykanka - mówi MARIAN OPANIA, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.

Choć gra już od kilkudziesięciu lat, wciąż czuje tremę. Na scenie jest od prawie pięćdziesięciu lat. Nic dziwnego, że Marian Opania (67 1.) nie wyobraża sobie życia bez teatru. Aktor cieszy się, że udało mu się przetrwać w trudnym i nieraz okrutnym zawodzie, jakim jest aktorstwo. Na scenie nie uznaje kompromisów, a roli oddaje się w pełni. Marian Opania porozmawiał z Faktem między innymi o tym, czym są dla niego talent, trema i popularność. Gra pan od wielu lat. Czy wciąż odczuwa pan tremę przed wyjściem na scenę? - Zdecydowanie. Myślę, że to się jeszcze pogłębia. Wzrasta odpowiedzialność i świadomość. Do tego dochodzą obawy, że jeśli na przykład zapomnę tekstu, to publiczność może pomyśleć, że aktor już jest stary, ma sklerozę i nie nadaje się już do pracy w teatrze. Poza tym myślę, że tremę czują wszyscy artyści, którzy poważnie traktują swój zawód. Mam rozumieć, że spala się pan czasem na scenie? - Byw

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Umrę na serce

Źródło:

Materiał nadesłany

Fakt nr 133

Autor:

Ewa Lankiewicz

Data:

10.06.2010