"Zemsta" w reż. Mariusza Pilawskiego w Teatrze Małym w Manufakturze. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Trzeba odwagi, by sięgnąć po "Zemstę" Fredry. Obrosła legendą wielkich wystawień, genialnych ról, a ekranizacja Wajdy wpisała ją do historii kina. Ale, zaczynając piąty sezon, Teatr Mały w Manufakturze zaryzykował. I nie przegrał, mierząc się z tekstem "przerabianym" od charakterystyk postaci, po rozważania: co pisarz miał na myśli. Mariusz Pilawski, reżyser i autor opracowania dramaturgicznego, dobierał formę tak, by - jak mówi - przedstawienie było dla widzów od lat 7 do 100. Inscenizację opatrzył śpiewanym prologiem o wozie Tespisa, który kryje wszystko, co teatralne i przez wieki gna ze sztuką w świat. Jeśli tylko aktorzy lepiej przyswoją tę uwerturę, będzie dobrym wstępem do tego, co się dzieje. A dzieje się w dobrym tempie i w układzie obrazów mocno powiązanych, a zmieniających się niczym za sprawą filmowego montażu. Malutka scena ozdobiona sarmackimi portretami (celna scenografia Kajetana Kreutz Majewskiego), kilkoma funkcjonaln