EN

1.01.2003 Wersja do druku

Uciec nie ma dokąd (fragm.)

Reżyser spektaklu w Białostoc­kim Teatrze Lalek, Waldemar Śmigasiewicz, podejmuje z rosyjskim pisarzem ryzykowną grę. Tym razem siedzi się tak blisko, że można poczuć oddech aktorów. Gdy Ryszard Doliński (Mi­sza) wali w drzwi, wydaje się, że zaraz wylecą z zawiasów i uderzą w publicz­ność. Jest w tym prawdziwa agresja. W tej "Merylin Mongoł" wszystko jest albo-albo. Albo przyjmiemy tę kon­wencję, która każe bohaterce zasta­wiać drzwi krzesłem z Bogu ducha winnym widzem (wiem, bo sam nim byłem), albo uznamy to za nadużycie. Albo zgodzimy się na taką Olgę, jaką proponuje Iwona Szczęsna - grubą, w brudnej halce, wciąż gadającą coś pod nosem, albo uznamy to za zubo­żenie postaci. Wreszcie musimy przy­jąć, że nie ma już mowy o żadnej ro­syjskiej duszy i żalu za przegranym życiem, została bowiem tylko fizjolo­gia, lepkie, ociekające potem żądze. Bywa przy tym przedstawienie Śmigasiewicza śmieszne - rzekłbym na­wet: nieprzyzwoic

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Uciec nie ma dokąd (fragm.)

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 1/2

Autor:

Jacek Wakar

Data:

01.01.2003

Realizacje repertuarowe