EN

16.08.2007 Wersja do druku

Trujący oddech historii

Jan Klata znów odkrył coś dla siebie i rówieśników. Niegdyś we wrocławskim "Transferze" pokazał, że Stalin, Churchill i Roosevelt byli żałosnymi pajacami. Teraz, realizując w rocznicę powstania warszawskiego krótki teatralno-multimedialny spektakl "Triumf Woli", dał wyraz odrazie wywołanej odkryciem, że niemieccy oprawcy byli jednocześnie rzeźnikami i spadkobiercami kultury, że paląc żywcem tysiące ciał na warszawskiej Woli i kłopocząc się deficytem naboi w stosunku do potrzeb, jednocześnie grali Beethovena na odnalezionym w ruinach fortepianie, czytali Goethego i pisali wzniosłe listy do rodzin. Ów krzyczący kontrast reżyser potrafił pokazać tak sugestywnie, że młoda widownia opuszczała salę Muzeum Powstania Warszawskiego ze stężałymi twarzami. Czemu więc co starsi widzowie kręcili się z niechęcią na krzesłach? Eksterminatorem Woli był niejaki generał Reinefahrt. Animując komputerowo jego twarz, reżyser wyświetlał na ekranie dłu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Trujący oddech historii

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 33

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

16.08.2007

Realizacje repertuarowe