"Mary Stuart" Wolfganga Hildesheimera w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
"Mary Stuart" Agaty Dudy-Gracz z Agatą Kuleszą w Ateneum to festiwal kiczu. Mało jest tak wyrazistych reżyserek jak Agata Duda-Gracz. Wyrazistych nadmiernie! Dlatego albo ktoś lubi jej styl, albo teatr córki wybitnego malarza jest nie do zniesienia: pretensjonalny, kiczowaty, nadekspresyjny. Dla mnie "Mary Stuart" jest okropnie pretensjonalna. Wskrzesza przebrzmiałą na przełomie lat 70. i 80. stylistykę teatru studenckiego, plastycznego, opartego na tak zwanych mocnych obrazach, choreograficznym chaosie z dodatkiem słownego bełkotu. Taka sceniczna mieszanka miała wstrząsnąć mieszczańskim widzem, a wręcz porażać eksplozją spazmatycznych emocji. Dziś budzi zażenowanie. W lamusie Dudy-Gracz jest, oczywiście, miejsce na takie rekwizyty jak gumowa łysinka szkockiej królowej z resztką włosów oraz na łachy w fekaliach. Są też szkielety ukochanych psów królowej. Kiedyś marionety były wielkie. Teraz nawet one skarlały, wyliniały. Trzeba podkreślić wie