"POGRZEB po polsku" doczekał się swojej wracławskiej prapremiery. To dobrze. Sztuki współczesne, których się nie wystawia, obrastają czasem w niepotrzebną legendę. Próba sceny najdokładniej weryfikuje ich rzeczywiste walory. Tekst Różewicza - zaprezentowany w Teatrze Kameralnym - to w jego dramaturgicznej twórczości karta chyba nie najbardziej ważka, ale znamienna jako świadectwo nurtujących pisarza obsesji i niepokojów. Satyryczne ostrze tego utworu jest wymierzone wyraźnie, w dwóch kierunkach - estetycznym i obyczajowym. Różewicz podjął więc kolejną próbę kompromitacji modelu "normalnego" teatru, jego możliwości inscenizacyjnych i technicznych. "Pogrzeb po polsku" to dość natrętna kpina z rozmaitych konwencji, ironiczny obrachunek i z dramaturgią, i z teatrem we wszystkich jego odmianach - od najbardziej tradycyjnych do najbardziej awangardowych. W drugim planie sztuka Różewicza stanowi gorzką i zjadliwa rozprawę
Tytuł oryginalny
Tragifarsa o Kowalskim
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 44