Klasyk francuski Jean Racine - współczesny Molierowi, autor licznych sztuk historycznych, z których publiczność polska zna "Fedrę" (grała ją przed kilku laty Eichlerówna) - rzadko jest u nas grywany. A "Bereniki", po którą sięgnął Teatr Powszechny, nie grano jeszcze nigdy na żadnej polskiej scenie. Dobrze się chyba więc stało, że wobec posuchy repertuarowej i kłopotów dewizowych wybrano właśnie ten dramat. Jest to utwór sceniczny, w którym autor ukazuje tragedię osobistą cesarza rzymskiego Tytusa. Kocha on księżniczkę żydowską Berenikę, ale prawa rzymskie nie pozwalają, aby kobieta, w której żyłach płynie obca krew, zasiadła na rzymskim tronie. Tytus, karny, wzorowy żołnierz musi zrezygnować z ukochanej, ugiąć się przed bezlitosnymi prawami. Rzecz rozgrywająca się z zachowaniem jedności miejsca i czasu między Bereniką i Tytusem jest zwarta, pełna polotu, patosu i ciekawych refleksji. Kiedy się tego słucha, mimo woli przychodzi na my
Tytuł oryginalny
Tragiczna miłość Tytusa
Źródło:
Materiał nadesłany
"Tygodnik Demokratyczny" nr 8