Niekwestionowanym bohaterem najnowszego przedstawienia w Teatrze Lalki i Aktora "Farfurka królowej Bony" jest reżyser - Włodzimierz Fełenczak. Zdołał interesująco zrobić przedstawienie, którego chyba nie warto było robić. Nieporadnie umoralniający i ociężale patriotyczny tekst Anny Świrszczyńskiej, poparty nieco zbyt już staromodną muzyką (Mieczysław Mazurek) w zbyt ciężkiej aranżacji, za to bez wpadających w ucho tematów, zdołał zagrać tak, że widownia nie ziewała od skretyniałego dydaktyzmu ani nie tęskniła do bardziej chwackich rytmów. Żacy i przekupki Rzecz była o tym, jak to żacy do spółki z pyskatymi przekupkami z krakowskiego rynku zagrali przedstawienie o farfurce królowej Bony. Ulubioną farfurkę wykonaną przez włoskiego mistrza stłukły dworki królowej. Cały Kraków zaangażował się w ratowanie podpadniętych dworek. Umysł wytężał Stańczyk, oporny wobec łaciny królewicz, żacy i krakowskie kumoszk
Tytuł oryginalny
Teraz farfurka
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Lublinie nr 49