EN

14.03.2007 Wersja do druku

Teatralne wpadki i ekscesy

Najnowszy spektakl Michała Borczucha, w którym aktorzy dosiadają telewizorów, wnosi wątpliwy ferment w powszedniejące erotyczne życie na polskich scenach Premiera rozpoczęła się wykładem Marcina Tyrola o bliskim związku du­szy i ciała, ilustrowanym prostym układem pantomimicznym. Uznano widać, żeśmy ni­czego nie pojęli, bo aktor po­wtórzył go, wykonując te same ruchy, w czym zaczę­ła mu towarzyszyć reszta. Trwało to z dziesięć minut, po czym rozległo się "umcy-umcy" znane z samocho­dów prowadzonych przez osobników w dresach, arty­ści trzeci raz powtórzyli te same ruchy i przystąpili do dzieła. A potem były już tyl­ko wpadki. A to aktor zapominał ro­li. A to byliśmy świadkami ustalenia nowej formy po­prawnościowej języka pol­skiego. Odmiana słowa "wół" sprawiała wykonaw­com niemało trudności. Przeklęty biernik tego sło­wa brzmiał do niedawna "wołu". Ze sceny obwiesz­czono nam: "Chce się być człowiekiem, by skonsumo­

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatralne wpadki i ekscesy

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polska Europa Świat nr 62

Autor:

Tomasz Mościcki

Data:

14.03.2007

Realizacje repertuarowe