WROCŁAWIANIE są ludźmi o wyjątkowo słabej pamięci. Wada ta, organiczna, czy też nabyta, odbija się w sposób fatalny na najmłodszych obywatelach naszego grodu - na dzieciach. Otóż właśnie mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska w żaden sposób przypomnieć sobie nie mogą, jak to będąc w wieku "Nakrapianego węża" czy innego "Czerwonoskórego Brata" bawili się doskonale na przedstawieniach kukiełkowych. Nie pamiętają o tym i basta. I dlatego zapewne Wrocław jest bodaj jedynym miastem wojewódzkim w Polsce, które nie posiada odrębnego teatrzyku kukiełkowego dla dzieci. Co więcej, które pozwoliło się zdystansować w tej dziedzinie Wałbrzychowi. Bo górniczy Wałbrzych rozumie, że zdrowy śmiech stanowi między innymi wspaniałą witaminę "S", niezbędną dla rozwoju organizmu dziecięcego. A nasz Wrocław... (patrz wyżej o słabej pamięci). Od czasu do czasu chwytamy za pióra i wołamy wielkim głosem: dajmy naszym dzieciom w�
Tytuł oryginalny
Teatr naszych dzieci
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie, Wrocław nr 17