EN

3.04.2004 Wersja do druku

Teatr lekarstwem na absurd

Nie stosował Hausbrandt taryfy ulgowej, ale teatr był jego pasją. Nie teatr sprzed wieku czy półwiecza. Współczesny, żywy, jego ludzie, aktorzy, scenografowie, reżyserzy, inscenizatorzy (tak ongiś "godniej" określano reżyserów tworzących swój teatr autorski, jak Kantor, Grotowski, Jarocki, Lupa).

Swoim sposobem bycia łączył ponad prostactwami "socjalizmu" dwie epoki: tę, która odeszła symbolicznie wraz ze Starszymi Panami, z dzisiejszą, pełną znaków zapytania. Jego dowcip, z lekka zabarwiony sarkazmem, poczucie humoru, czasem okrutne, naturalny esprit, niewymuszony wykwint, wszystkie te walory dawnej ozdoby towarzystwa przesłaniały - czy może osłaniały - głębokie znawstwo teatru, z jedyną bodaj w swoim rodzaju specjalnością - socjologią teatru. Paradoksem losu ten subtelny analityk pozyskał w swoim czasie akurat najszerszą publiczność: w latach 70. pisał dla masowego czytelnika popularyzujące teatr felietony i recenzje na łamach "Expressu Wieczornego". Tysiące ludzi chodziło do teatrów, bo "Hausbrandt napisał, że warto"; zwracał uwagę na niedostrzegalne okiem laika wątki, na wielkie aktorstwo, scenografię czy reżyserię. Gwiazdy teatru - Kucówna, Świderski, Holoubek, Łapicki, Hanuszkiewicz - były równie popularne jak filmowe i telewiz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr lekarstwem na absurd

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 80

Autor:

Stefan Bratkowski

Data:

03.04.2004