EN

28.12.2007 Wersja do druku

Teatr księżniczki Barbary

Jan Kott, po premierze w 1957 r. pisał o Iwonie Krafftówny, że jest doskonała i tak przewrotna i drażniąca, że sam miałby ochotę wskoczyć na scenę i ją zabić. - Pisał też, że uprawiam aktorstwo limfatyczne. Byłam strasznie dumna z tego stwierdzenia. Cieszyłam się, że dostrzeżono moją pracę i fakt, że starałam się nie być na scenie dosłowna. Wydawało mi się, że grałam moją Iwonę jakoś tak podskórnie i Jan Kott to zauważył - wspomina Barbara Krafftówna na łamach Polski, z okazji jutrzejszej premiery "Iwony" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.

Stołeczny Teatr Dramatyczny działa już 50 lat. - Ze mnie to jest żywy eksponat. Można przyjść, posłuchać, w jaki sposób wygłaszam kwestie, i popatrzeć, jak się ruszam. Mam wprawę, bo robię to od ponad 60 lat - mówi 79-letnia Barbara Krafftówna. Bacznie śledzi urodzinowe obchody warszawskiego Teatru Dramatycznego. - Byłam przy jego narodzinach, jestem i na urodzinach - dodaje. To ona pół wieku temu zagrała główną rolę w prapremierze "Iwony, księżniczki Burgunda" Witolda Gombrowicza w reżyserii Haliny Mikołajskiej. Spektakl inaugurował działalność Dramatycznego. Teraz czeka na współczesną wersję Gombrowiczowskiego dramatu. Premiera już w najbliższą sobotę 29 grudnia. - W ten sposób postanowiłem uczcić urodziny Dramatycznego - wyjaśnia Piotr Cieślak, reżyser przedstawienia i do niedawna dyrektor tej instytucji. I zaraz zastrzega, że jego "Iwona..." nijak się ma do inscenizacji sprzed 50 lat. - Mam swoją wizję tego dramatu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr księżniczki Barbary

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska nr 62

Autor:

Magdalena Łukaszewicz-Rigamonti

Data:

28.12.2007