Już od pierwszej odsłony największe wrażenie w "Świętoszku" wystawionym przez warszawski Teatr Dramatyczny - pod przekornym tytułem "Biedaczek" - wywiera scenografia. Stylowe dekoracje, sprzęty, kostiumy i rekwizyty wprowadzają w klimat epoki, w której powstało słynne dzieło Moliera. Obcujemy z żywym obrazem, w którym każdy szczegół ma swoje znaczenie, nawet światłocień wydaje się jakby namalowany przez twórców szkoły niderlandzkiej. Kiedy pełna słodyczy Krystyna Wachełko-Zaleska (Marie, córka Orgona) zastyga w półgeście przy oknie, to tak, jakby zeszła z płótna "Kobieta czytająca list" Jana Vermeera. Tylko ten obraz, stworzony na scenie Teatru Dramatycznego ma swoją głębię i wielowymiarowość. Niemych scen, w których grają dekoracje, światło oraz mimika i ruch (w układzie doskonale opracowanym przez Mariana Glinkę) jest w "Biedaczka" więcej. To wstrzymywanie akcji utworu w pewnych scenach jest jakby próbą przy
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych nr 41