Już to przyznać trzeba, że nowe kierownictwo łódzkiego Teatru Wielkiego (Andrzej Hundziak - dyrektor, Wojciech Michniewski - kierownik artystyczny) wystartowało od razu z wysokiego pułapu i to w sposób w naszych warunkach nie tylko śmiały, ale zgoła ryzykowny. Wagnerowski "Tannhauser", choć ma w Polsce bardzo ładną i dawną tradycję (to właśnie poprzez uwerturę do tego dzieła po raz pierwszy zetknęła się polska publiczność z muzyką Wagnera, jeszcze za życia Stanisława Moniuszki), po roku 1945 dwukrotnie tylko pojawił się na naszych scenach - i nie ma czemu się dziwić. Trudności z właściwą obsadą do tej opery, zwłaszcza gdy idzie o morderczo trudną i forsowną partię tytułową, miewają największe nawet europejskie teatry i renomowane festiwale, z bayreuckim włącznie; zaś wagnerowski styl wykonawczy jest, dla młodszego zwłaszcza pokolenia, kategorią estetyczną dość odległą, o ile nie wręcz obcą, jako że nasze wielk
Tytuł oryginalny
Tannhauser w Łodzi
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 13