EN

1.07.1989 Wersja do druku

"Tam gdzie losu dno"

Dwa lata. temu, bawiąc się nowym telewizorem, trafiłam na program radzieckiej telewizji poświęcony Włodzimierzowi Wysockiemu. Trwał blisko dwie godziny i trudno było odejść od odbiornika. Pokazano fragmenty sławnych ról teatralnych aktora legendarnego jużTeatru na Tagance, jego występy z gitarą i oczywiście zdjęcia pomnika, który stoi przy grobie na Cmentarzu Wagańkowskim zasłanego kwiatami, obleganego przez turystów i tłumy mieszkańców Moskwy. Jakby usprawiedliwieniem tak licznej obecności stały się w programie rozmowy: z tymi z którymi współpracował, z bliskimi (wypowiedź Mariny Vlady, żony aktora, przedrukowała później Polityka) i wieloma zwykłymi słuchaczami jego koncertów. Te rozmowy były najbardziej poruszające, mówili m.in.: pracownik instytutu atomowego, emerytowany wojskowy, urzędniczka, robotnik i wszyscy uważali Wysockiego za kogoś bardzo sobie bliskiego, bo gdy śpiewał, "nam cieplało w duszy". Nawet gdy oglądali siebie w krz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Tam gdzie losu dno"

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 7

Autor:

Elżbieta Baniewicz

Data:

01.07.1989

Realizacje repertuarowe