WYDARZENIE Takiego spektaklu mogą nam pozazdrościć największe sceny musicalowe w kraju. Po pięciu miesiącach przygotowań, w sobotni wieczór odbyła się premiera "Cabaretu". To najlepszy spektakl, jaki powstał w Nowym Teatrze.
- Do ostatnich chwil trwa walka o to, aby pokazać na scenie perfekcję - zapowiadał na kilka dni przed premierą Andrzej Maria Marczewski, reżyser "Cabaretu". Nie lubię tego typu zapowiedzi i wielkich słów, bo bardzo często na deklaracjach się kończy. Nie raz oglądałem przedstawienia, również w Nowym Teatrze, które anonsowane były jako fenomenalne i niezwykle pomysłowe. Czasem jednak po wyjściu z teatru pozostawał niesmak i przekonanie, że zmarnowało się półtorej godziny. Bałem się, że tym razem może być podobnie. Na szczęście niepotrzebnie. Na widowni uwagę przyciąga trap ciągnący się ze sceny do czwartego rzędu. To pomysł autorki scenografii Anny Bobrowskiej-Ekiert na powiększenie sceny, na której musi znaleźć się kilka przestrzeni, a przede wszystkim niemal 40 wykonawców. Jej scenografia jest niezwykle prosta, ale funkcjonalna. Poszczególne elementy pojawiają się i znikają niemal bezszelestnie. W kilka sekund scena kabaretowa zmie