- Wierzę w siłę tego dzieła, które tak istotnie narusza sferę mroku i tak eksploruje ciemną stronę człowieka, że ludzie zwykle tym przerażeni, czy zafascynowani, próbują wymyśleć legendę. Tak naprawdę to, co jest zastanawiające i ciekawe, to to, że jest to czarna opowieść - reżyser MARIUSZ TRELIŃSKI o fatum ciążącym nad "Damą Pikową".
Anna Pawłowska: Twierdzi Pan, że spektakl operowy musi być widowiskiem. Co to dokładnie oznacza? Mariusz Treliński: Jest parę warunków, które trzeba spełnić. Pierwszą rzeczą jest prawda; dotknięcie czegoś, co nas nie pozostawia obojętnym; coś, co jest sztuką nawiązania kontaktu z widzem i opowiedzenia mu rzeczy istotnych. Ale istnieją też takie elementy, jak profesjonalizm, który sprawia, że spektakl ma siłę, temperaturę, rytm. Widowiskowość to umiejętność skupiania uwagi widza, tak, żeby chłonął to, co jest mu podawane. A trzymanie uwagi widza może się odbywać w różny sposób. Często jest to mnożenie atrakcji, co jest, uważam, najtrudniejsze i najmniej efektywne. Ja bardzo lubię spektakle minimalistyczne, które napinają uwagę w inny sposób. W "Madama Butterfly" po raz pierwszy eksperymentowałem z tym stylem, kiedy to w jednej arii śpiewaczka przesuwa się cztery-pięć metrów do przodu wpatrzona w jeden punkt. Wbrew pozorom ten rod