EN

7.02.1948 Wersja do druku

Szkoła żon i widza

Że przede wszystkim Molier, że wychowuje się nowego widza poprzez klasyków, pisaliśmy o tym wszyscy, aż do znudzenia. Cała rzecz w tym, że na tych pięknych stwierdzeniach, dyskusja się urywa. Można było tak pisać i trzeba było tak pisać dwa lata temu, rok temu. Teraz trzeba już wreszcie powiedzieć, jacy klasycy? jaki Molier? Jak wystawiony? Nie dotyczy to zresztą tylko teatru, książka lepiej sobie daje radę, ale również wymaga komentarza, dyskusji, całego kontekstu intelektualno-towarzyskiego, który dopiero umieszcza klasyka w bieżącym życiu literackim, smakuje go na nowo i rzeczywiście aktualizuje. Inaczej nawet najlepiej dobrana biblioteka klasyków zalegać będzie półki księgarskie i nie przeorze gustów.

Cóż dopiero mówić o teatrze! Nie można wystawiać klasyka, dlatego tylko, że klasyk, trzeba coś chcieć pokazać i mieć coś do powiedzenia. Parokrotnie widziałem przedstawienia molierowskie po wojnie, były lepsze, gorsze, ale za każdym razem, powiem szczerze, wychodziłem zlekka znudzony i bez większego przekonania, że to jest właśnie ten teatr wzorowy, postępowy, optymistyczny, historyczny i przede wszystkim zabawny. Zachwyciła mię dopiero "Szkoła żon" w łódzkim Teatrze Kameralnym. Byłem na niej parę razy, widziałem publiczność intelektualną, mieszczańską i robotniczą. Tym razem Molier podbił wszystkich, najbardziej robotników. I dlatego do przedstawienia tego warto i trzeba wrócić. Po prostu się udało? Nie tylko! Wydaje mi się naprzód bardzo trafny sam wybór. Właśnie "Szkoła żon" a nie "Świętoszek", "Skąpiec" czy "Mizantrop". Konflikt obyczajowy zachowuje najdłużej ładunek rewolucyjny. Historia jest niby bardzo prosta, z jednej str

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Szkoła żon i widza

Źródło:

Materiał nadesłany

"Kuźnica" nr 15

Autor:

Jan Kott

Data:

07.02.1948

Realizacje repertuarowe