Utarło się w naszych teatrach przekonanie, że Szekspira nie wypada traktować z przymrużeniem oka. Wszystko bardzo, albo przynajmniej w miarę, poważnie, tradycyjnie, konwencjonalnie, z całym pietyzmem dla wielkości jego dzieł. Kazimierz Braun i zespół wrocławskiego Teatru Współczesnego są wobec widza i Szekspira przekorni. W ich przedstawieniu wszystko stało się zabawą, grą, która trwa wiecznie, ułudą bezkonfliktowości świata, który rozpływa się w pozorach i fałszu. Nie ma tu pomostów - albo tylko pozornie ich nie ma - między jawną sztucznością i konwencją teatru a wewnętrzną prawdą bohaterów i ludzką prawdziwością ich sytuacji, bo konwencją jest wszystko. I świat, i scena. "Nie cały świat jest, oczywiście, sceną, ale trudno jest sprecyzować, w jakim sensie właściwie nie jest" - pisał Erving Goffmann w "Przedstawieniu własnej osoby w życiu codziennym". Mottem i kwintesencją tego, co chciał Kazimierz Braun przekazać, są stówa
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości, nr 26