EN

9.01.2012 Wersja do druku

Szczęście... albo nie

"Totalnie szczęśliwi" w reż. Jacka Filipiaka w Teatre im. Jaracza w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Tradycyjnie do sąsiadki wpada się pożyczyć soli. Czemu jednak, zwłaszcza dla zadzieżgnięcia bliższej znajomości, nie zapukać z pytaniem, czy nie ma prezerwatywy? Może się zdarzyć, że ma i to do wyboru, do koloru. Wtedy dobrze jest pamiętać, że czarny wyszczupla... Bohaterami sztuki Silke Hassler "Totalnie szczęśliwi", wystawionej na Scenie Kameralnej Teatru im. Jaracza, są Ona i On - piękni trzydziestoletni. Mają plany, przymierzają się do marzeń - a więc z widokami na przyszłość. Zapis tytułu wyróżniający cząstkę "nie" rozszyfrowuje sens i treść ich życia, a to, co może być szczęściem, pozostawia wieloznacznym. Ona pracuje w sekstelefonie, "totalnie szczęśliwymi" czyniąc swoich rozmówców opowieściami o erotycznych doznaniach i fantazjach. Za chwilę, już dla siebie, pochyla się nad Szekspirem i recytuje rzewne miłosne frazy Julii. On mieszka za ścianą i jest pisarzem, a raczej próbuje nim być. Na razie nie ma sukcesów. Czy za

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Szczęście... albo nie

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Ilustrowany nr 6

Autor:

Renata Sas

Data:

09.01.2012

Realizacje repertuarowe