U Andrzeja Rozhina w Teatrze Polskim (ul. Swarożyca 5), bo mogłoby być u Ryszarda Majora we Współczesnym. Albo w Pieciudze, albo w Muzycznym. Szczecin to potęga: cztery teatry, w tym dwa dramatyczne i w każdym bardzo piękna tradycja, która narzuca wszystkim dzisiejszym działaniom stosownie wysokie progi aspiracji. U Andrzeja Rozhina trafiłam na ostatnie dni przedurlopowe. Teatr już kończył sezon i to najdosłowniej, nazajutrz po moim wyjeździe planowano już tylko próbę, ale żadnego przedstawienia. Dwa wieczory, jedno popołudnie. Razem trzy spektakle. Typowa wizyta recenzencka, po której formułuje się oceny, wnioski, wrażenia. Może sprawiedliwe wobec teatru, może nie. Zresztą: któż śmiałby serio upominać się o sprawiedliwość w sprawach sztuki? Pojechałam do Szczecina powodowana ciekawością zobaczenia dwu spektakli: "Dwu głów ptaka" Władysława Terleckiego, który to spektakl miał szansę być polską prapremierą w swoim czasie (p
Tytuł oryginalny
Szczecin: u Rozhina
Źródło:
Materiał nadesłany
Tu i Teraz nr 29