W sztuce Redlińskiego najlepszy jest tytuł. W przedstawieniu Wcześniaka na scenie Teatru na Woli najlepszy jest widok z okna zastępujący "horyzont" - widać tam typową, nie tynkowaną fasadę współczesnego bloku na osiedlu - oglądaną z perspektywy mieszkańca M-4. Aktorzy męczą się grając sztukę, która jest zbyt absurdalna, w zamyśle, żeby mogła coś mówić wprost, zbyt naiwna, żeby wziąć ją za metaforę i za mało dowcipna, żeby można było zagrać ją po prostu jako farsę. Najnowszy sceniczny tekst pisarza, który zaczynał jako znakomity reporter, dzieje się w papierowym świecie dramaturgii. Zniechęcony do życia bohater wzięty został z Kartoteki Różewicza, przerośnięte niemowlę ze Szczęśliwego wydarzenia Mrożka, ale Wcześniak nie jest ani Kartoteką, ani Szczęśliwym wydarzeniem, nie żyje własnym ani cudzym życiem, gaworzy coś w swoim inkubatorze, rozśmieszając widzów. A może Redliński ma racją? Może powinno pisać się sztuki, w
Źródło:
Materiał nadesłany
Literatura nr 18