EN

14.07.1974 Wersja do druku

"Sułkowski" i publiczność

Zdarza nam się wyjść z kina w trakcie seansu i czasem jesteśmy świadkami, że robią to inni.

O ile wyjście z kina uchodzi za coś niemal równie naturalnego jak np. rozmowa przy włączonym telewizorze, czy przejaw indywidualności sądów, opuszczenie miejsca w teatrze jest w potocznym odczuciu równoznaczne z brakiem kultury.

Ujarzmienie tego rodzaju odruchów widowni z pewnością zbawiennie wpłynęło na walory sztuki teatralnej, na rytm i czystość przedstawienia, a zwłaszcza - o co tak trudno było w dawnym teatrze, widownia żądała bisów, komentowała akcję i na gorąco karciła nieudolnych aktorów - na jego słyszalność. Ale czyż nie zagubiło po drodze jakże istotnego elementu tej sztuki: autentyzmu reakcji widzów. Dziś nie ma w teatrze skandali, nikt się głośno nie zachwyca ani oburza, nie przywołuje ulubionych aktorów, nie przeszkadza ani nie zrywa przedstawienia. Publiczność dzisiejsza stała się anonimowa i nieprzenikniona. I niesłychanie dobrze ułożona. Słucha aktorów w milczeniu, które może wyrażać skupienie, ale nie zawsze koniecznie musi. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Akcję "Ślubu" Gombrowicza w warszawskim Teatrze Dramatycznym publiczność śledzi z pilną uwagą, a jednak w antrakcie zręcznie omija, aktora w lokajskim fraczku roznoszącego ciast

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anna Krajewska-Wieczorek

Data:

14.07.1974

Realizacje repertuarowe