Nie taki straszny ten dworek, jak go niektórzy recenzenci malują. Litości - znowu podkasana adaptacja klasyka? Po pudle z Lope de Vegą? Po co? I to Fredro, który od wielu lat bije na naszych scenach wszelkie rekordy powodzenia, ustępując niekiedy tylko Słowackiemu (chociaż zjawił się nowy groźny konkurent: J. P. Gawlik!)? I właśnie "Damy i huzary"? Rozkrzyczane, rozbrykane, - czyż można zrobić to składniej i dowcipniej? "Nie uchodzi, nie uchodzi..." - jak zwykł mawiać huzarski Kapelan. Uszło. Jeszcze jak uszło. Nawet Kapelan (z dobrotliwym humoren gra go B. Kłodkowski) zgubił gdzieś po drodze swoje "nie uchodzi". I sam Fredro chyba się też nie pogniewał, ucieszywszy ucho Panakisielową przednią muzyczką a oko ("Pi razy oko, pi razy ucho..." - jak śpiewa - właśnie ona) najzabawniejszą i najwspółcześniejsza ze wszystkich Fredrowskich scenicznych Zoś: Barbarą Rylską, oraz przeuroczą, dowcipnie stylizowaną fasadą "strasznego dworku". Wy
Tytuł oryginalny
Straszny dworek
Źródło:
Materiał nadesłany
?