Mało jest rzeczy równie smutnych jak zawodowi humoryści Przez długie lata opowiadają dowcipy szydzące z życia, opowiadają jeszcze wówczas, gdy już prawie nikt się z nich nie śmieje. Wtedy słychać, jak śmieją się z nich sami, ale nie jest to śmiech szczery, tylko zawodowy. Cóż, nie potrafią nic innego, a z czegoś żyć muszą.
Ten żałosny stan, w jaki popadają humoryści jest skutkiem, tego, że tak naprawdę nie mają nic do powiedzenia o świecie, w którym żyją. Dotyczy to większości zawodowych wesołków, ale na szczęście zdarzają się wyjątki. Takim wyjątkiem był zmarły w zeszłym roku Roland Topor, którego sztukę "Joko świętuje rocznicę" wystawił właśnie Teatr Dramatyczny. Na rysunku Topora mężczyzna do pasa w ziemi, na głowie krzyż, w który ktoś bije młotkiem - czarny humor, metafizyczna makabreska. Makabreską jest również "Joko świętuje rocznicę". Dzieje się w na wpół wymyślonym świecie, gdzie bohater pracuje przy cysternie z wodą, a po godzinach dorabia, wożąc innych na własnym grzbiecie. Sytuacja symboliczna - wykorzystywania i męczenia ludzi przez ludzi. Sytuacje są przy tym śmieszne, a ryzykowne sceny cienko grane przez aktorów. W roli Joko świetnie został obsadzony przez reżysera Piotra Cieślaka Waldemar BarwińskŁ Drobny i blady gra bez