"Makabreski" w reż. Jerzego Bielunasa w Teatr Syrena w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
ZABAWNA RECEPTA NA POZBYCIE SIĘ LĘKÓW PRZYDAJE SIĘ ZARÓWNO DZIECIOM, JAK I DOROSŁYM. Dawno nie widziałam publiczności tak rozbawionej, jak na ostatniej premierze w "Syrenie". Równie dobrze bawili się aktorzy, i to w zupełnie nietypowych dla siebie rolach. Jakby forma, jaką zaproponował reżyser musicalu "Makabreski", Jerzy Bielunas stanowiła szczególne wyzwanie. Nie zawsze zdarza się spotkanie z czarnym, można nawet powiedzieć wisielczym humorem. Nie zawsze udaje się wyważyć proporcje między groteską a pastiszem, wykpić natrętną dydaktykę, a nade wszystko biegać w pumpach, podkolanów-kach, z kokardą na głowie, słowem wcielić się w małą dziewczynkę lub niesfornego chłopczyka. No, ale jacy to aktorzy! Wystarczy wymienić czołówkę: Kingę Preis, Jolantę Fraszyńską, Hannę Śleszyńską, czy samego Jana Peszka! Scenariusz tej zabawy oparty jest głównie na XIX-wiecznych tekstach lekarza i poety Henryka Hoffmana w polskim tłumaczeniu Wacława