"Merylin Mongoł" w Białostockim Teatrze Lalek to świadectwo kunsztu reżyserskiego Waldemara Śmigasiewicza i wspaniały popis aktorski czwórki lalkarzy. Boki można zrywać ze śmiechu, a i łza się w oku kręci... Tekst dramatu "Meyrlin Mongoł" Nikołaja Kolady "sam się mówi", a publika chłonie go jak gąbka. Gdy wychodzi z ust czwórki białostockich lalkarzy, ma się wrażenie, że specjalnie dla nich został napisany. Mały wielki dramat Rzecz dzieje się gdzieś w zapadłym Szypiłowsku, rosyjskiej mieścinie położonej pomiędzy zakładami jajczarskodrobiarskimi a koksochemią. Tu nie ma na nic nadziei. Ani na karierę zawodową (pracować można albo w koksochemii albo w zakładach jajczarsko-drobiarskich), ani na kontakt z kulturą ("atrakcją kulturalną" jest występ orkiestry liliputów), ani na miłość (tutaj wszyscy faceci są "albo zajęci, albo zasrani", jak podsumowuje to brutalnie jedna z bohaterek). Nie pozostawałoby nic, tylko si�
Tytuł oryginalny
Strach się nie śmiać
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Poranny nr 216