EN

9.02.1988 Wersja do druku

Stare śmiechy nie rdzewieją

Oglądając "Panią prezesową" Hennequina i Vebera w "Syrenie", myślałem o zadziwiającym zjawisku śmiechu scenicznego. Nagle, w sytuacjach zaskakujących, wybucha zbiorowa reakcja widzów. Wywołuje ją jakieś słowo czy zdanie, padające ze sceny, gest, splot wydarzeń. Zrazu ów śmiech bywa odosobniony, już za chwilę staje się spontaniczny, powszechny. Już nie wystarczą salwy śmiechu, widzowie - instynktownie zaczynają klaskać. Ten fenomen nie bywa powiązany z momentem powstania sztuki. U nas widzowie bawią się na komediach Moliera, Fredry, sztukach Bałuckiego, Nowaczyńskiego, a także - Zabłockiego, czy "Uciechach staropolskich", "Ożenku". Wbrew szablonowemu myśleniu śmiech widowiskowy, jeśli jest w dobrym gatunku, nie rdzewieje. Przechodzi z pokolenia na pokolenie. Oto paradoks, godny uwagi ludzi myślących. Tak właśnie jest w "Syrenie" na spektaklach "Pani prezesowej". Nie mówię, że to arcydzieło. Nie należy mylić owej farsy (tak właśnie: fars

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Stare śmiechy nie rdzewieją

Źródło:

Materiał nadesłany

"Życie Warszawy" nr 32

Autor:

Wojciech Natanson

Data:

09.02.1988

Realizacje repertuarowe