"Spaghetti i miecz" nie jest tak jak "Akt przerywany" manifestem i programem teatru Różewicza. Przynajmniej w tym sensie, że autor nie deklaruje tu expressis verbis swego stosunku do dramatu i do teatru. Nie stawia założeń, nie sprzecza się i nie wyjaśnia, czego od siebie i od teatru chce, czego wymaga i czego się spodziewa. "Spaghetti i miecz" - to po prostu realizacja tych tez, założeń i nadziei. "Teatr mój - pisał Różewicz w "Akcie przerywanym" - jest żywym organizmem, jest podobny do człowieka, inwalidy, który stracił w walce lewą nogę, lecz ciągle czuje ból w tej nodze. Teatr ten stracił bowiem akcję dramatyczną, ową budowę, która była celem zabiegów dramaturgów greckich, elżbietańskich i częściowo warszawskich a nawet krakowskich, ale ten utracony, podstawowy członek, ciągle mu sprawia ból". Na tę wypowiedź Tadeusza Różewicza powoływano się już niejednokrotnie - i nie bez racji. Tłumaczy ona - wyjątko
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 35