To parodystyczna parafraza tematu Fausta, poprez którą Witkacy próbuje jak gdyby wyzwolić się spod wpływu swego mistrza, Tadeusza Micińskicgo. A jednak ten parodystyczno-filozoficzny "nadkabaret" wyrasta wyraźnie z Micńskiego, z jego obsesyjnej idei lucyferyzmu, zupełnie już wyraźnie uwidocznionej w tym podstawowym dramacie Belzebuba: artysta skazany na niemoc, na piekielne męki wynikające z dysproporcji pomiędzy nadświadomością a możliwością jej wyrażenia, miedzy miażdżącą potęgą czucia a znikomą kruchą możnością jego manifestacji artystycznej. Belzebub w "Sonacie Belzebuba" (premiera W warszawskim Teatrze Ateneum), występujący "w cywilu" jako Joachim Baltazar de Campos de Baleastadar, woła w drugim akcie: "O - co za piekło być Belzebubem i nie móc być, nawet dziś, artystą!". I w innym miejscu tego samego aktu: ,.Jednej rzeczy nie mogę, tylko jednej: tworzyć sztuki". Nie może tworzyć, dlatego woła: "Tworzyć przez zniszczenie"! Ale - zgod
Tytuł oryginalny
Sonata Belzebuba
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr