To, co wyprawia ostatnio Stary Teatr, może przyprawić o palpitację serca. Już się wydawało, że ustabilizowano repertuar i poziom przedstawień - i oto nagle pojawia się spektakl, który poddaje w wątpliwość wykonaną dotychczas robotę. Już sobie człowiek hipotezę zbudował, niby wie, co Mikołaj Grabowski chce w Starym zrobić, a tu nagle cała teoria w łeb bierze. Zamiast niej wykluwają się straszliwe podejrzenia, że nawet jeśli pomysły programowe są, to i tak nie ma reżyserów do ich realizacji. Niedźwiedzia przysługa Kiedy dramat współczesny klasycznieje? Kiedy nie da się go już wystawić po literkach, wprost, z wiarą w automatyczną siłę autorskiego projektu wpisanego w tekst. Tedy trzeba w nim mozolnie kopać, grzebać, przestawiać, bo a nuż uda się znaleźć w nim nowy teatralny język. Najwyższa pora zrobić to z dziełami Sławomira Mrożka, bo recepcja jego dramaturgii znajduje się - co tu dużo mówić - w stanie agonalnym. Oba
Tytuł oryginalny
Sojusz ludzi życzliwych
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 18