EN

29.05.1994 Wersja do druku

Smutna twarz reżysera

"Wychodzi na świat Balladyna z ariostycznym uśmiechem na twarzy, obdarzona wewnętrzną siłą urągania się z tłumu ludzkiego, z porządku i ładu, jakim się wszystko dzieje na świecie, z nieprzewidzianych owoców, które wydają drzewu ręką ludzi szczepione. (...) Na spotkanie twojej czarnej, piorunowej, dantejskiej chmury prowadzę lekkie, tęczowe i ariostyczne obłoki". Za sprawą owego ariostycznego uśmiechu, a także uśmiechu ironicznego - nieustannie biorących wykreowany świat w lekki nawias niedowierzania - "Balladyna" wymyka się pompatycznościom. Nie jest ani koturnowo-tragiczna, ani frywolnie farsowa. Swe nieprzyjemne i niechciane prawdy wsącza jakby "pod narkozą". Śmiejemy się i smucimy na przemian, zachwycając się maestrią formy, i dopiero grubo później wyczuwamy w sobie gorzki ból. O to właśnie chodziło. W Teatrze Ludowym, gdy kurtyna się rozsunie, a wzrok oswoi z gęstym mrokiem, widz postawiony zostaje wobec kompletnej pustki. Tylko czarne o

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Tygodnik Powszechny" nr 22

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

29.05.1994

Realizacje repertuarowe