Charakterystyczne, że choć teatry nasze na co dzień narzekają na nadmiar aktorek w swoich zespołach, "Dom Bernardy Alba" Federica Garcii Lorki stosunkowo rzadko trafia na scenę. Wbrew pozorom nie jest to bowiem sztuka łatwa do realizacji. I nie tylko dlatego, że jeśli rozbłysnąć ma pełnym blaskiem, wymaga bogatej obsady kobiecej, w szerokiej skali wieku, co na pewno, mimo takich czy innych trudności, wiele teatrów jest w stanie jej zapewnić. Więcej kłopotów sprawia założenie, że powinny to być silne indywidualności o możliwie różnych osobowościach, by tej pozornie monotematycznej sztuce nadać wewnętrzne tempo a poprzez odmiany charakterów bohaterek zdynamizować ją - i ożywić. Zakładając oczywiście (i z tym, przypuszczam, są największe problemy), że biorący ją na warsztat reżyser musi mieć jasną koncepcję, co chce przez to tragedia hiszpańskiego domu kobiet nam dzisiaj powiedzieć. Sukces przedstawienia bydgoskiego upatruję właśnie w
Tytuł oryginalny
"Słyszę was, wszystkie dziewczęta, płaczące na ziemi żałobnej"
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 2