EN

16.08.1993 Wersja do druku

Słowacki jako bełkotliwy ekscentryk

Widowiskiem "Stronami deszcze, stronami pogoda..." Adam Hanuszkie­wicz wyraźnie daje nam do zrozumie­nia, że jako enfant terrible polskiego te­atru nadal czuje się swojsko. W przeci­wieństwie do pogubionych widzów. Tak nierównego widowiska Warsza­wa nie miała od dawna. Próba pożenie­nia rozważań Juliusza Słowackiego o bezmyślnym okrucieństwie wszelkich wojen ze ściszoną, kameralną poezją Jarosława Iwaszkiewicza nie powiodła się. Twórcom: reżyserowi, kompozyto­rowi, Andrzejowi Żylisowi i młodym wykonawcom ujawniła bezlitośnie, że znacznie bliższy jest im język poezji współczesnej niż romantycznej. W wykonaniu artystów Teatru Nowe­go - i gości (odtwórczyń ról Rozy, Lilli i Gwinony z Teatru Miejskiego w Gdyni, gdzie Hanuszkiewicz zrealizował niedaw­no rockową wersję "Lilli Wenedy") - Słowacki jawi się jako niezrozumiały, wręcz bełkotliwy ekscentryk. Oto ubrana niby dziecko-kwiat Celina Muza (Roza Weneda) w ekspresyjnym protest-songu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Słowacki jako bełkotliwy ekscentryk

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 190

Autor:

Janusz R.Kowalczyk

Data:

16.08.1993

Realizacje repertuarowe