Zawód recenzenta teatralnego, jak wszystkie inne, a może nawet bardziej, staje się dzisiaj ezoteryczny, jego adepci musza być wtajemniczeni w szczególny żargon, muszą używać namaszczonych terminów, które laikom mogą się wydawać pleonazmami pozbawionymi treści, a nawet sensu, musza operować językiem uczonym, zapożyczonym z filozofii, metafizyki, logiki, semantyki czy nawet geometrii. Czy czytelnicy wybaczą recenzyjkę spod pióra ignoranta, który chociaż nie uchwycił ani wertykalnej konstrukcji tej sztuki, ani jej transcedentalnego układu, ani płaszczyzny, na której się akcja rozwija, ani instrumentalizacji przeżyć jej bohaterek, uważa "Słoneczniki" za udaną sztukę kameralną i dobrze zagrana przez trzy panie - Jadwigę Domańską, Janinę Katelbach i Janinę Sempolińską. Sztuka to doskonała na nasze ubogie scenki, nie wymagająca ani dekoracji, ani przestrzeni, na które nas nie stać. Oryginalność polega na braku mężczyzny: występują tylko tr
Tytuł oryginalny
"Słoneczniki"
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości nr 182 (Londyn)