"Cudowne morderczynie" w reż. Katarzyny Raduszyńskiej w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Joanna Krężelewska w Głosie Koszalińskim.
Ostatnia premiera Bałtyckiego Teatru Dramatycznego nie była udanym deserem. To raczej budyń z grudkami po dobrej uczcie. Prawda jest taka, że teatromani zostali nieźle dopieszczeni intelektualnie, aktorsko i dramaturgicznie podczas II Koszalińskich Konfrontacji Młodych "m-Teatr". W pamięci mam wciąż mocne, drapiące pod czaszką spektakle śmietanki młodych polskich reżyserów. Poprzeczka dla Katarzyny Raduszyńskiej, która wyreżyserowała ostatnią w tym sezonie artystycznym premierę BTD, czyli "Cudowne morderczynie" była zawieszona wysoko. Do mistrzostwa Moniki Pyrek, która z lekkością skacze o tyczce, było tu bardzo daleko. Zaczęło się jednak całkiem nieźle. Scenograf Paweł Walicki zaprosił nas do ciekawego pokoju z niby balkonowym tarasem. Ciepłe żółte światło, fotele żywcem wyjęte z muzeum PRL-u - podobało mi się tu. Mocnym uderzeniem był sam początek sztuki - pięć pań świętuje urodziny jednej z nich - Haliny. W pierwszej minucie