EN

24.09.1957 Wersja do druku

Skarb na scenie

Na "Skarb czarnego jeziora" wybrałem się, jak przystało, z Małgorzatą. Aby od razu rozwiać wszelkie wątpliwości wyjaśniam, że Małgorzata ma 8 lat i jest moją córeczką. Poza tym jest bardzo surowym krytykiem i w sprawach dotyczących Sztuki (przez wielkie "S") dla dzieci muszę się liczyć z jej opinią. Siedliśmy więc w skupieniu. - Małgorzata patrzyła na scenę, a ja miałem podwójne zajęcie: musiałem jednym okiem śledzić akcję na scenie, a drugim patrzyć jak sroka w kość na Małgorzatę. Tak się umó-wiliśmy. Jak tylko jednak poszła kurtyna w górę zaraz zapomniałem o moim zobowiązaniu i patrzyłem oboma oczyma na scenę. Tak mnie ucieszyły piękne dekoracje i kukiełki, że dopiero mocne szarpnięcie za rękaw przypomniało mi o moich obowiązkach. Małgorzata też była przejęta: "Tatusiu - szeptała - popatrz zupełnie jak w "Przekroju", albo jak we śnie". "Podoba ci się?" - spytałem. "Bardzo". Mnie też się bardzo podobało. Rzeczywiści

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Skarb na scenie

Źródło:

Materiał nadesłany

Słowo Polskie, Wrocław nr 229

Autor:

Wojciech Dzieduszycki

Data:

24.09.1957

Realizacje repertuarowe