EN

18.04.1995 Wersja do druku

Siedem dni, ale nie tydzień - jedna sztuka, ale nie dramat

Z pewnym rozrzewnieniem możemy sobie powspominać, że przed laty było we Wrocła­wiu pewne teatralne święto o dużym prestiżu artystycznym, które się nazywało Festiwal Polskich Sztuk Współczes­nych. Zjeżdżały najlepsze pol­skie teatry z najlepszymi pol­skimi aktorami, tłumy waliły, pod kasami stały kilometrowe kolejki, długością konkurujące tylko z kolejkami nałogowych oglądaczy Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Ale to już prze­szłość. Przeglądając repertuary krajowych scen, trudno by było uskładać choć ćwiartkę chowa­jącego się coraz głębiej w histo­rii festiwalu. Zadawanie w tym miejscu pytania - Dlaczego nasze te­atry nie grają polskich sztuk współczesnych? - brzmi w kapitalistycznej rzeczywistoś­ci infantylnie. Rynek, czyli widz, według dyrektorów te­atrów, nie lubi polskich sztuk i nie chce ich oglądać. Kto udowodni, że to nieprawda? A znalazł się taki jeden! I to we Wrocławiu! Dyrektor Zbigniew {#os#2351}Lesień{/#} wy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Siedem dni, ale nie tydzień - jedna sztuka, ale nie dramat

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Robotnicza Nr 76

Autor:

Krzysztof Kucharski

Data:

18.04.1995

Realizacje repertuarowe