EN

9.05.2003 Wersja do druku

Sens bez terapii

Spektakl wulgarny, nieprzyzwoity, pornograficzny, cyniczny - ależ tak. Obrazoburczy? Być może.

Przemoc seksualna w dzieciństwie, dewocja i toksyczność emocjonalna matki, ksenofobia, drobnomieszczańska hermetyczność, skostnienie instytucji publicznych, także kościoła - błyskotliwość kariery Schwaba polegała na nałożeniu na dość koszmarny, pornograficzny świat Austro-Niemiec dwóch osobistych filtrów: alkoholu i nowomowy, o którą autor obwiniał media i współczesną wędrówkę ludów. Filtr alkoholu w sztuce zawsze jest niebezpieczny. Przed Schwabem pito w literaturze sporo i, nie ma co kryć, pisano na kacu sprawniej: Rimbaud, Lowry, Hemingway, McCoy. Po każdym z nich "Zagłada ludu" Schwaba to artystyczna zabawka. Filtr języka - także w spektaklu Zakładu Krawieckiego - bywa niebezpieczny; po kwadransie bełkotania o mydle i powidle (wskutek braku słuchu językowego tłumacza Jacka St. Burasa) wszystkie postaci mówią jednocześnie to samo i tak samo. Frazeologicznych czy leksykalnych potknięć Desiree (Magdalena Skiba), Kovacica (Rafał Cieluch),

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sens bez terapii

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Wrocław nr 107

Autor:

Leszek Pułka

Data:

09.05.2003