EN

20.06.1986 Wersja do druku

Schnitzler po wiedeńsku

Narzekamy, że teatry puste, a tu ani jed­nego biletu ni żadnej wejściówki. A na dodatek, co w Pol­sce wcale nie idzie w parze ze sprzedanymi bileta­mi, na widowni tłok: frekwen­cja co najmniej studwudziestoprocentowa. Spróbujcie Państwo dostać się do Teatru Kameral­nego. Życzę szczęścia i cierpli­wości. Tym frekwencyjnym hitem kończącego się, sennego i nud­nego sezonu, tak kiepskiego, że już nie tylko ręce opadają, ale i maszyna do pisania odmawia posłuszeństwa, stał się "Koro­wód" Artura Schnitzlera. Ta powstała na przełomie lat 1896 i 1897, sztuka przeżyła w Roku Pańskim 1986 niespodziewany come back. Oczywiście, zatęskni­li za nią prawdziwi Galicjanie, nie tylko z czułością podglądają­cy na "ofajdany przez muszki (tak przynajmniej chciał uwiel­biany w Krakowie Szwejk) por­tret Najjaśniejszego Pana", ale wyczekujący też od mieszczaniejących elit poszczególnych grup społecznych jakiegoś małego... skandaliku. Jednym słowem:

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Schnitzler po wiedeńsku

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 142

Autor:

Krzysztof Miklaszewski

Data:

20.06.1986

Realizacje repertuarowe