Jedno jest pewne - Tarnów potrzebuje teatru - potrzebuje ludzi, którzy w poważny sposób traktują swoją pasję tworzenia i kontaktu z innymi ludźmi; widzami, których liczba (i jakość) będzie rosła proporcjonalnie do ich przez teatr traktowania. Ostatnia premiera na tarnowskiej scenie zdaje się odrabiać stracony do widzów dystans. I choć po raz kolejny zaproponowano nam szkolną lekturę (obiektywnie nie ma w tym nic złego), to tym razem nauczyciele mogą swym uczniom bez większych obaw zaproponować teatralną "Antygonę". Przede wszystkim oglądamy spektakl spójny, w którym wiadomo o co chodzi; w którym aktorzy nie "obijają się" o scenografię, muzyka nie przeszkadza myślom, a koniec nie wyprzedza początku. Zasługa to nie tylko Sofoklesa (zepsuć można wszystko, co już udowodniono nie raz), ale przede wszystkim Ireneusza Janiszewskiego, reżysera tarnowskiej inscenizacji tego dramatu. Fakt, że reżyser jest tutaj jednocześnie scenografe
Tytuł oryginalny
Sceny i aktorzy
Źródło:
Materiał nadesłany
Temi nr 10