EN

15.05.1991 Wersja do druku

Sceniczny sprint

"Sen uocy letniej" Williama Szekspira - nowa premiera olsztyńskiego teatru - to, niestety, twór pełen niekonsekwencji, w którym - co widać nawet niewprawnym okiem - zamysły reżyserskie kłócą się z ich realizacją. Początkowo klarowny i czytelny pomysł Jacka Andruckiego tak się w końcu pogmatwał, że skołowana publiczność sama nie wiedziała: tragedia to czy komedia?

Ukołysana na wstępie wersami Zbigniewa Herberta łudziła się bowiem, że oto za chwilę pojawią się na scenie senne duszki, które z lekkością właściwą baśniowym postaciom opowiedzą bajkę o miłości. Z tego stanu uśpienia (bądź tylko życzliwego wyczekiwania) wyrwały ją - o zgrozo! - "potwory i maszkary", które - łupiąc i tupiąc - w iście sprinterskim tempie przemierzały scenę. Po co? "Oto jest pytanie". W efekcie widowisko - przygniecione piętrzącymi się pomysłami - straciło na lekkości, a Szekspirowski dowcip ustąpił miejsca egzystencjalnym głębiom, mało czytelnym, za to nużącym niepotrzebnymi dłużyznami. Zabrakło w nim twardej ręki reżysera, który - nie wiedzieć czemu - zdał się jedynie na talent i pomysłowość aktorskiej braci. A ta - uff! - używała sobie co niemiara. Konwencję snu - narzuconą spektaklowi wierszem Herberta "Las Ardeński" (pomysł wielce dyskusyjny) - bez żenady burzyli sami wykonawcy. Jego interpretator

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Dziennik Północy"

Autor:

wim

Data:

15.05.1991

Realizacje repertuarowe