Było to na kolejnym, wysprzedanym do ostatniego miejsca spektaklu kalmanowskiej "Księżniczki czardasza" w poznańskim Teatrze Muzycznym. Kiedy w II akcie pojawiła się księżna Lippert - Warlesheym - rozległy się spontaniczne oklaski. To publiczność witała występującą gościnnie w tej roli Irenę Szulc-Kruk. Artystkę związaną z Teatrem przy ul. Niezłomnych od początku jego istnienia. To znaczy: od inaugurującej jego działalność premiery "Wiktorii i jej huzara" Pawła Abrahama, w którym tytułową bohaterką była właśnie Irena Szulc-Kruk. Potem była księżniczką Lizą w leharowskiej "Krainie uśmiechu", Krysią Leśniczanką, Gabriellą z "Życia paryskiego"' Jakuba Offenbacha, ("objawiła bardzo wysoki poziom wykonawczy tak w dziedzinie czysto muzycznej jak i aktorskiej" pisał krytyk Marian Wallek-Walewski), "Cnotliwą Zuzanną", Sylwą w "Księżniczce czardasza". Wymieniam tylko niektóre, najważniejsze role, ale było ich dużo, dużo więcej.
Tytuł oryginalny
Scena i Studium
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska Magazyn M nr 106