"Kandyd, czyli optymizm" Voltaire'a w reż. Macieja i Adama Wojtyszków w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Hanna Karola w Gościu Niedzielnym.
Co wynika z przekonania, że żyjemy w najlepszym ze światów? Wśród całej gamy sztuk obyczajowych, dramatów politycznych i pogodnych komedii sięgnięcie po zapomnianą już nieco powiastkę filozoficzną jest pomysłem godnym podziwu. Okazało się szybko, że "Kandyd" Woltera, w przekładzie Boya-Żeleńskiego i w reżyserii Macieja Wojtyszki, cieszy się zaskakującymi walorami scenicznymi i bawi współczesnych widzów. W konfrontacji z postawą dwóch filozofów, z których jeden przesiąknięty jest pesymizmem, drugi zaś niezmiennym optymizmem, pojawia się młody naiwny człowiek, Kandyd. Każde zrządzenie losu traktuje jako dar niebios. Nawet gdy jest zmuszony opuścić krainę szczęśliwości, jaką były młodzieńcze lata. Jeśli imię Kandyd odniesiemy do rozmaitych źródłosłowów, natkniemy się na "owoce kandyzowane", czyli obsypane cukrem. Tę słodycz otaczającej rzeczywistości postrzega Kandyd jako przejaw najlepszego ze światów. Słowem Kandyd ten �