Wiadomo, że Ireneusz {#os#28651}Iredyński{/#} pisze sztuki obsesyjnie na jeden temat: przemoc, terror, strach, okrucieństwo - mechanizm działania tych sił, akcje i reakcje, jakie one wywołują w stosunkach między ludźmi, indywidualnie i zbiorowo. Jeden temat pokazywany w coraz to innych wersjach fabularnych, w sztukach lepszych i gorszych, w których zawsze znać talent rasowego dramatopisarza. "Sama słodycz" do tych lepszych zapewne nie należy, ma jednak pazur dramatyczny - ostry i szarpiący. Choć, wydaje mi się, w przedstawieniu Teatru Współczesnego niezupełnie to wychodziło na jaw. Zygmunt {#os#871}Hübner{/#} wybrał reżyserską drogę zwolnionego tempa, przeciągania nastrojów i szedł nią konsekwentnie, stwarzając szereg ładnych efektów teatralnych. Ale na tej drodze ostrość się gubiła, tępiła, pokazywały się tym wyraźniej mielizny sztuki. Nie wszyscy zaś aktorzy zdołali grą wzbogacić swoje role, zdobyć się na coś więcej niż poprawność.
Tytuł oryginalny
Sama przemoc
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 53