EN

24.02.1968 Wersja do druku

Sam pomysł - to nie wszystko

Pana Ludwika, niewydarzonego dzien­nikarza, który codziennie przekazuje telefonicznie za granice wiadomości o życiu zwierząt w Polsce - spotkała nielada przygoda: na wspólnej kanapie małżeńskiej znalazł ra­no swoją połowice w mundurze i bu­tach Napoleona. Nie bardzo zdążył się zdziwić, bo go zawołali do telefonu mię­dzymiastowego, a tymczasem przebie­ranka pani redaktorowej wywołała nie­bywałe zamieszanie. W różnych jego­mościach obudziły sie ciągotki napoleoń­skie, nagle zaczęli marzyć o tym aby "cysorz" stanął na jakimś czele i gdzieś ich zaprowadził, coś kazał zdobywać. Oszalał także "na temat" Napoleona młodziutki dyrektor miejscowego mu­zeum. W pełnej gali melduje się u swego bożyszcza, zgłasza gotowość, zmu­sza biednego Napoleonka, żeby wsiadł na koń i gdzieś tam z nim razem cwa­łował. Pomysł oryginalny, przypomina mrożkowskie etiudy, żeby tylko wspomnieć o "Śmierci porucznika" i "Indyku". Ale kunszt teatru pole

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Demokratyczny nr 13

Autor:

Jacek Frühling

Data:

24.02.1968