W związku z komedią p-ni Lisiewiczowej przypomniałem sobie, jak to, przed kilkunastu laty, p. A. Zaleski, ówczesny Minister Spraw Zagranicznych wziął mnie z sobą, w charakterze "sztabu", na urzędową wizytę do Budapesztu. Wśród przyjęć oficjalnych, obiadów i bankietów, miał miejsce również bal w pałacu jakiegoś węgierskiego magnata, połączony z teatrem amatorskim, w którym brała udział żona Premiera Węgier, hr. Bethlenowa, będąca jednocześnie autorką granej jednoaktówki. Słuchająca publiczność bawiła się dobrze, wybuchając często śmiechem. Ponieważ wszystko co się działo na scenie było dla mnie... nemtudum, zwróciłem się do sąsiada, którym był starzec o przepysznej, rasowej głowie, z bokobrodami zaczesanymi na twarz i wąsach, ze szpicami tak ostrymi, że przyszła mi na myśl węgierska papryka i poprosiłem go o objaśnienie mi treści komedii... Lecz starzec machnął tylko lekceważąco ręką i jakby dziwiąc się mej ciekawośc
Tytuł oryginalny
"SŁONECZNIKI" komedia w trzech aktach, Leokadii Lisiewiczowej
Źródło:
Materiał nadesłany
Data:
17.08.1949