Zamieniła bardziej perspektywiczną Warszawę na Olsztyn, bo ciągnie ją prawdziwe życie w teatrze. Woli go od filmu, choć nazwisko, które nosi znane jest każdemu miłośnikowi kina. MARZENA BERGMANN, aktorka Teatru Jaracza w Olsztynie.
Do pracy chodzi przez park. Wychodzi z domu, w którym rozbrzmiewa reggae, a pół godziny potem śpiewa na próbie starolitewskie pieśni. Właśnie skończyła Pani próbę... - Tak, pracujemy przy spektaklu "Baby pruskie" w reżyserii Szczepana Szczykno. 19 listopada odbędzie się premiera i wielka feta z okazji jubileuszu 60-lecia naszego teatru. Ja zagram nauczycielkę Annę. To poważne zadanie, bo gram razem z Kasią, ośmioletnią wnuczką naszej koleżanki z zespołu - Hani Wolickiej. Pilnuję, żeby nie nudziła się w czasie prób. A tych mamy już za sobą chyba z 50. Pracy jest sporo, na przykład przy współpracy z Teatrem Węgajty uczymy się pięknych, ale i trudnych starolitewskich pieśni. Im więcej pracy przy przedstawieniu, tym większe obciążenie psychiczne przed premierą? - Każda premiera to stres, a co dopiero taka! Ma być na niej minister kultury, osobistości teatru, reżyserzy, nazwiska. Spektakl jest trudny formalnie dla nas - aktorów, a